Istnieją również opisy innych pokarmów, które mają reputację afrodyzjaków; są to między innymi: czekolada, płatki owsiane, nasiona słonecznika, orzechy, awokado, marchew, seler, mango i ryby. We Francji czosnek uważany jest za afrodyzjak, lecz w Grecji traktuje się go jako „zabójcę namiętności”. Żaden z tych produktów nie zawiera związków chemicznych, których działanie zostało udowodnione, lecz niektóre z nich – na przykład czekolada – zawierają fenyloetyloaminę, która podobno wywiera wpływ na części mózgu odpowiedzialne za aktywność seksualną i w pewnym stopniu jest podobna do niektórych substancji o działaniu stymulującym, na przykład amfetamin.
Niektóre z pokarmów zaopatrują nas w podstawowe składniki odżywcze: na przykład marchew jest bogata w witaminę A, potrzebną do zmiany cholesterolu w męski hormon testosteron. Mężczyzna pozbawiony wystarczającej ilości witaminy A staje się bezpłodny. Niebezpieczeństwo tego, że tak się stanie, jest nikłe w przypadku stosowania normalnej diety. Prawdę mówiąc, o wiele bardziej prawdopodobne jest przedawkowanie witaminy A i spowodowanie tym reakcji toksycznej. Afrodyzjakalne właściwości pokarmów istnieją jedynie w naszej wyobraźni – Instytut Seksuologii Uniwersytetu w Hamburgu nie znalazł żadnego „aktywnego” składnika w 200 rzekomych „afrodyzjakach”. Jeśli popularne afrodyzjaki działają, to tylko dlatego, że oddziaływują na naszą wyobraźnię.
Nauka zna zaledwie kilka substancji rzeczywiście pobudzających seksualnie. Niektóre przyprawy, na przykład papryczki chili, sprawiają wrażenie, że wywołują pożądany efekt. Prawdopodobnie jednak dzieje się tak dlatego, że zawierają drażniące związki chemiczne, które wywołują uczucie mrowienia w jelitach lub pęcherzu na tej samej zasadzie, na jakiej wywołują odczucie pieczenia w ustach, gdy je spożywamy. Odpowiedzialne za to związki chemiczne – johimbina i kantarydy – wywołują u mężczyzn erekcję jako zewnętrzny objaw zjawisk zachodzących wewnątrz. Trudno powiedzieć, czy świadczy to o afrodyzjakalnym działaniu tych związków, gdyż nie stymulują one seksualnego pragnienia, a tylko umożliwiają odbycie stosunku seksualnego. Johimbina jest związkiem pochodzącym z kory drzewa yohimbe (Córynanthe yohimbe), które rośnie w Afryce Środkowej. Mieszkający tam ludzie używali go przez stulecia, aby zwiększyć swoje możliwości seksualne. Rozszerza on naczynia krwionośne w organach płciowych, co u mężczyzn wywołuje erekcję, a u kobiet zwiększoną wrażliwość organów płciowych. Naukowe badania przeprowadzone na szczurach i ludziach udowodniły, że efekt ten jest prawdziwy. Wystarczy zaledwie 10 mg johimbiny, większa ilość może być nawet bardzo niebezpieczna. Mężczyzna, który wstrzyknął sobie 1800 mg, zapadł w śpiączkę i ledwie przeżył.(Śmiertelna dawka to 3000 mg.)
Hiszpańska mucha, proszek z błyszczącego zielonego chrząszcza Lytta vesicatoria, jest źródłem kantarydów, lecz z jego zażywaniem wiąże się duże ryzyko, gdyż związek ten może również zabić. W latach czterdziestych, w Londynie, pewien młody człowiek, pracujący dla firmy zajmującej się dostawami medycznymi, dodał go do lodów kokosowych, którymi poczęstował swoją dziewczynę. Zmarła ona po dwóch dniach agonii, a jej wnętrzności były przeżarte przez ten silnie podrażniający związek. Mała dawka Hiszpańskiej muchy wywołuje silną erekcję u mężczyzn; efekt ten jest wynikiem jej drażniącego wpływu na cewkę moczową, która łączy pęcherz z penisem.
Arszenik jest zabójczą trucizną, lecz w małych dawkach zyskał reputację toniku i był szczególnie popularny wśród wiktoriańskich przedsiębiorców. Uciekał się do niego nawet Charles Dickens. Reputację afrodyzjaka zyskał prawdopodobnie dlatego, gdyż był używany w medycynie przy leczeniu gruźlicy. W ostatnich stadiach tej śmiertelnej choroby pacjenci płci męskiej byli notorycznie pobudzeni seksualnie i uważano to za skutek uboczny przeciwgorączkowego leku doktora Fowlera, który podawano wielu z nich w ramach leczenia. Ten słynny środek przeciwgorączkowy był roztworem arsenianu potasu; dawkowano go w ilości kilku kropel na szklankę wody. W Wielkiej Brytanii powszechną praktyką stało się sprzedawanie przez farmaceutów dawek tego toniku bez recepty. Mógł on powodować jakiś efekt, gdyż mała dawka arszeniku pobudza metabolizm i wywołuje u ludzi poczucie żywotności, a co za tym idzie, odczucie seksualnego pobudzenia. Wywoływany przez arszenik efekt może również służyć jako wytłumaczenie zjawiska, że pewne pokarmy o wysokiej zawartości arszeniku, jak na przykład płastuga czy mięczaki, były również uważane za afrodyzjaki.